Czy Węgry są jeszcze demokracją? To pytanie w ostatnich latach często pojawia się również w polskich mediach.

Rządy Viktora Orbána rozpoczęły się w kwietniu 2010 r., kiedy jego partia – Fidesz –zwyciężyła w wyborach parlamentarnych. Dzięki uzyskaniu 52% głosów, politycy Fideszu zajęli ponad dwie trzecie mandatów, a tym samym zdobyli większość konstytucyjną.

Opozycja poniosła klęskę, zwyciężając jedynie w dwóch ze 186 pojedynczych okręgów wyborczych (co ciekawe, oba należały do XIII dzielnicy Budapesztu). W stolicy kraju Fidesz zdobył mniej, bo 46,3% głosów, co nie było dla analityków zaskoczeniem. Budapeszt w dekadach postsocjalistycznych był bowiem twierdzą partii lewicowych i liberalnych.

Fidesz powtórzył to zwycięstwo w jesiennych wyborach lokalnych. Jego kandydaci zdobyli fotel burmistrza w Budapeszcie (53,3%) i niemal w każdej stołecznej dzielnicy. Zyskali też większość w zgromadzeniach dzielnicowych, (wyjątkiem była XIII dzielnica). 

Jakie konsekwencje miały te zwycięstwa i jak aktualnie wygląda węgierska polityka lokalna? Odpowiedzi na te pytania zawarł w swojej analizie dr Balázs Szabó z Geographical Institute Research Centre for Astronomy and Earth Sciences w Budapeszcie